Jeśli poszukacie w internecie, znajdziecie wiele wygładzonych artykułów o Mestre Nem. Jest też sporo różnych opinii na jego temat wśród capoeiristas w Polsce i za granicą. Nie zawsze są to opinie pozytywne. A jaki jest Mestre Nem naprawdę? To pewnie wiedzą tylko jego bezpośredni uczniowie z kadry. Ja obserwuję go od 2000 roku, ale nie jestem jego bezpośrednim uczniem. Mestre Nem jest bardzo ostrożny, jeśli chodzi o ludzi. Zachowuje do nich duży dystans. Ja to rozumiem, bo po części mam podobny charakter – jakość, a nie ilość. Przez lata nauczyłem się go bardzo szanować, a im dłużej go znam, tym bardziej go rozumiem.
Chciałbym podkreślić fakt, że mimo podjęcia przeze mnie decyzji o odejściu z grupy Camangula to nie zrobiłem tego z powodu Mestre Nem. On personalnie nigdy mi nic złego nie zrobił. Zawsze był wycofany i nie do końca rezonowałem z jego energią. Mestre raczej nie rozmawiał z osobami na stopniu uczniowskim i zazwyczaj albo tylko komunikował swoją decyzję albo używał kadry by wdrożyła jego zasady.
Mój pierwszy kontakt z nim nie był w realu – jak większość uczniów capoeiry „poznaliśmy” go na filmach z warsztatów w Hamburgu i Amsterdamie z lat 1998 i 2000.
Realnie zobaczyłem go dopiero w 2001 roku na warsztatach w YMCA w Gdyni, organizowanych przez Alana i Veneno. Był na nich też jeszcze jeden koleś, który potem dołączył do grupy ABADA. Nazywał się chyba Calango, ale nie ten nasz Professor Calango. Nie dam sobie jednak ręki uciąć za to. Wiem jednak, że on już nie ćwiczy. Ja wtedy trenowałem może z rok albo dwa w amatorskiej grupie z Kwidzyna. Do Gdyni pojechaliśmy w kilka osób, żeby wziąć udział w warsztatach i kupić pierwszy prawdziwy berimbau. Chłopaki z Gdyni trochę się z nas śmiali, bo wyglądaliśmy jak obdartusy. Oni już wszyscy mieli piękne białe abadá i corda, które dostali na swoich batizado. My przyjechaliśmy „ze wsi” w dresach i jakichś samoróbkowych koszulkach z logiem CAPOK.
Same warsztaty były bardzo męczące – co nie zmieniło się do dziś. Mestre Nem zawsze mocno dba o bazę, o fundamenty, detale. Czasami obserwuję filmy, które Mestre udostępnia na swoim Facebooku i Instagramie, i wiele elementów robi wręcz „do linijki”. Perfekcja w każdym calu.
Jeśli Mestre prowadzi trening na warsztatach, trzeba wiedzieć, że będzie ciężko.
Potem była roda. Nie pamiętam z niej zbyt wiele, bo to było 20 lat temu, ale zapamiętałem genialny śpiew Mestre Nem. Pierwszy raz słyszałem Brazylijczyka śpiewającego na żywo. Zrobiło to na mnie duże wrażenie.
Jak śpiewa Mestre Nem, można posłuchać na płytach z jego udziałem.
A jaki on jest? Sprawia wrażenie cichego, wycofanego, często na warsztatach siedzi z boku… Ale zawsze obserwuje. A jest w tym bardzo dobry.
Moje apelido – Canario – dostałem bezpośrednio od niego na moim batizado w Trójmieście w 2002 (albo 2003?) roku. Kiedy po warsztatach poszliśmy na Monciaka w Sopocie coś zjeść, Mestre otaczała spora grupka ludzi, a ja szedłem sobie z boku i nuciłem piosenki pod nosem (do tej pory mi to zostało). Mestre, kiedy nadawał ludziom apelido, zauważył to i stąd moje apelido – Kanarek.
Fakt jest taki, że grupa, którą on zbudował wraz ze swoimi najbliższymi uczniami, zawdzięcza wiele z tego profesjonalizmu i siły charakteru.
Lagarto mówił mi, że jeśli Mestre coś postanowi, że zrobi, to się to wydarzy. Nie ugnie się i nie odpuści. To jest konsekwencja i skuteczność godna największych liderów. Będąc w różnych grupach, spotkałem się z Brazylijczykami na wysokich poziomach, którym po prostu wiele rzeczy się nie chciało robić. Taka to niestety mentalność latynoska. Ciepełko rozleniwia. Nie ma to jednak miejsca u Mestre Nem. Mestre od ponad 26 lat jeździ na każde warsztaty do Polski. Często pokonuje samochodem 800 km w jedną stronę. Często jest to nieopłacane dla niego, wymaga dużego poświęcenia czasowego… ale dzięki temu jego uczniowie reprezentują bardzo wysoką jakość. Taki już jest Mestre Nem – jeśli ma się pod czymś podpisać i dać swoją gwarancję jakości, to sam musi tego dopilnować.
A jaka jest jego historia jako capoeirista i człowiek?
Niedawno Mestre udzielił wywiadu dla jednej aluna z Ceará.
Zacząłem go tłumaczyć, ale po czasie stwierdziłem, że lepiej go streścić. Mestre nie jest dobrym mówcą. Wywiad jest bardzo ciekawy, ale męczący. Przesłuchałem go wielokrotnie i dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy o nim. Mówi o swoim podejściu do capoeiry, do ludzi, kiedy zaczął, kiedy i w jakich okolicznościach otrzymał tytuł Mestre.
Mestre mówił, że pierwszy kontakt z capoeirą miał w wieku około 11–12 lat, około roku 1977. Jeździł z tatą na trasy pomiarowe. Jego tata pracował w firmie zajmującej się przewozem ludzi i towarów, a w czasach przed GPS‐em i internetem, aby zaplanować harmonogram jazdy, trzeba było regularnie ręcznie prowadzić dzienniki z czasem trwania takiej trasy. Mestre Nem również tak dorabiał. Bardzo szybko musiał pójść do pracy, aby pomóc rodzinie. Stąd też niestety nie mógł kontynuować edukacji i w zasadzie skończył swoją szkołę na etapie podstawówki. To było dość powszechne w Brazylii w tamtych czasach. Pamiętajmy, że Brazylia w wielu regionach jest nadal bardzo zacofana. Wiele osób w dzisiejszych czasach ma problemy, aby wyrwać się z faweli, a co dopiero 50 lat temu.
Podczas jednej z takich podróży młody Nem zobaczył roda uliczną w Bahia. Bardzo mu to zaimponowało i wywarło na nim ogromne wrażenie. Kiedy wrócił do Belo Horizonte, dowiedział się, że brat jego koleżanki ćwiczy capoeirę. I tak Mestre Nem zaczął ćwiczyć w grupie Morro de Santana u Mestre Reinaldo.
Kiedy Mestre Nem wspomina tamte lata, mówi, że bardzo dużo się zmieniło. Capoeira w tamtych czasach była bardzo brudna i niebezpieczna. Nikt nie miał żadnych uniformów. Rody uliczne często kończyły się bójkami. Nieraz byli rozganiani przez policję, która podczas nalotów na takie nielegalne rody niszczyła im instrumenty. Same treningi też były bardzo ciężkie, a Mestre Reinaldo nie miał zbyt dużego doświadczenia pedagogicznego. Mówił, że często obrywali kijami bambusowymi od swojego Mestre, który tracił cierpliwość, kiedy popełniali błędy. Mówił, że to zrobiło go twardym i odpornym, ale to nie są metody nauczania, które powinny być powielane. Przez takie podejście do sprawy było wtedy mało kobiet w capoeirze. W zasadzie pamięta tylko jedną kobietę – Lúcię, która teraz nadal jest aktywna, ale jako działaczka społeczna.
A jak to jest z Mestre Nem? Po ilu latach otrzymał on stopień Mestre?
Jak sam mówi w wywiadzie dla aluna Pipoca – tytuł Mestre dostał bardzo szybko jak na dzisiejsze standardy. Tytuł Mestre otrzymał w 1989 roku, czyli w zasadzie 12 lat od momentu, kiedy zaczął trenować. Miał wtedy 22 lata. Wydaje się to dość mało, ale przypomnijmy, że czasy wtedy były inne. Jego Mestre Reinaldo po prostu stwierdził, że Nem i kilkoro innych jego bliskich uczniów jest równych z nim w temacie umiejętności, a reszta capoeiristas też tego nie kwestionowała.
Sam Mestre Reinaldo wkrótce po tym dołączył do grupy ABADA, gdzie ćwiczył przez jakiś czas. Kiedy podjął taką decyzję, nie zakomunikował tego wcześniej swoim uczniom, a jedynie postawił przed faktem dokonanym. Mestre Camisa miał dość restrykcyjne zasady i zakomunikował, że jeśli uczniowie Mestre Reinaldo chcą, tak jak on, dołączyć do ABADA, to muszą oddać swoje tytuły mistrzowskie i zacząć w nowej organizacji od początku. Dla młodych i świeżo upieczonych Mestres, którzy w zasadzie pierwszy raz w życiu zobaczyli Mestre Camisa, było to ciężkie do zaakceptowania. Jak Mestre Nem mówi w swoim wywiadzie dla aluna Pipoca – Mestre Reinaldo nie miał zbyt dużych umiejętności komunikacyjnych. Nie wytłumaczył im, dlaczego podjął taką decyzję. Gdyby to zrobił inaczej, gdyby wytłumaczył im, że Camisa to dla niego wzór do naśladowania, to może historia potoczyłaby się inaczej. Nikt tego nie wie.
To było ponad 30 lat temu, a jak sam Mestre Nem mówi – on był wtedy innym człowiekiem. Dziś nie zrobiłby wielu rzeczy z przeszłości i swoim uczniom chce tego oszczędzić.
Ja osobiście uważam, że to, co definiuje Mestre, to jego praca. Można go lubić lub nie lubić, ale efektów pracy Mestre Nem nie można podważyć.
Przez 40 lat Mestre dzięki capoeirze odwiedził ponad 70 krajów. Grupa Camangula w Polsce ma kilka tysięcy uczniów, a jego kadra liczy ponad 50 osób.