Naszywka z moich pierwszych klubowych abadás. To jedyna pamiątka, która mi się zachowała z czasów, gdy ćwiczyłem w Gdańsku u Veneno w latach 2001–2004.
Po maturze pojechałem na studia do Gdańska i tam regularnie trenowałem u Pawła, kiedy prowadził zajęcia w jakiejś sali sportowej w okolicach Wrzeszcza. Zajęcia prowadził też Alan, chyba na sali AWF‑u w rejonie Gdańska‐Żabianki, ale mogę coś przekręcić. Niestety, miałem wtedy wodę zamiast mózgu i wolałem grać w MMO niż się uczyć, więc szybko wyleciałem z Politechniki. Później studiowałem jeszcze zaocznie w Sopocie i dojeżdżałem na treningi oraz warsztaty w Gdyni, ale to też się skończyło, gdy straciłem pracę i musiałem wyemigrować do Irlandii.
Mój pierwszy sznur i ksywkę (apelido) dostałem na pierwszym albo drugim festiwalu w Trójmieście. Chyba odbywało się to w Sopocie, a rok to był 2002 lub 2003. Pamiętam, że po treningu poszliśmy do jakiejś arabskiej knajpy na Monciaku. Kiedy reszta grupy otaczała Mestre ciasnym kręgiem w drodze na jedzenie, ja szedłem z boku i nuciłem piosenki capoeira. Za to Mestre dał mi ksywkę Canário. I tak już zostało.