Kiedy skończyłem 18 lat (a było to w 2000 roku) pierwsze moje zarobione pieniądze wydałem na obóz capoeira u tego pana. Pół roku wcześniej dowiedziałem się, że w moim liceum Bartek Niziołek i Michał Wlazło otworzyli zajęcia czegoś co przypominało capoeira.
Mestre Sem Memoria oczywiście mnie nie pamięta (sem memoria hehe taki żarcik słowny), ale fakt jest taki, że u niego na obozie po raz pierwszy zobaczyłem roda, zobaczyłem jogo de capoeira a nawet zaliczyłem pierwszą lekcję języka portugalskiego. Co prawda pierwsze cordão i moje apelido dostałem 2 lata później w Artes das Gerais w Trójmieście.
Camangula a dokładnie Artes das Gerais i Adam Faba mają wspólne części historii założycielskiej. Frances, Pirquito, Lagarto, Biscoito, Coxinha, Formiga, Tubarao ćwiczyli kiedyś z Adamem. W pewnym momencie drogi ich się rozesżły o czym pisałem już przy okazji wpisu o Mestrando Frances. Z Adamem zostało część alunos a kadra obecnej Camangula została z Mestre Nem.
Adama zawsze bardziej kręciły klimaty z Salvador da Bahia. Ja poznałem go kiedy był w fazie przejściowej i jeszcze szukał swojej drogi. Niedługo potem udało mu się nawiązać ściślejszą kooperację z Mestres z Salvadoru i z jego inicjatywy powstało stowarzyszenie U.N.I.C.A.R. – União Internacional de Capoeira Regional. Nakłonić brazylijczyków do wspólnej pracy na rzecz większej organizacji to nie jest łatwa sprawa.
Adam jest pierwszym Polakiem, który w uznaniu za swoją prawie 30 letnią pracę na rzecz Capoeira w Polsce dostał tytuł Mestre.
Na jego obozie poznałem wielu polskich Capoeirstas, którzy do dziś są aktywni na scenie. Wielu jednak już nie ćwiczy. Coma, Saltim, Ferreiro. Coma założył łódzką Companhia Pernas Pro Ar. Niestety już nie ćwiczy. Saltim z ekipą CapoWrocka ćwiczył z (obecnie) professor Barril, nie ćwiczy. Ferreiro – założył polską sekcję Oficina da Capoeira (a potem Mundo Capoeira) pod Mestre Dende. Też zaczynał u Adama. Kontakt z nim urwał się w 2015. Czy nadal ćwiczy? Nie wiem.
Przewijały się też inne ksywy. Folgado – znany później jako Espigão, który prowadził przez jakiś czas polski oddział Porto de Minas. Teraz chyba bardziej zaangażował się w działalność muzyczną.
Kawał czasu. Różne drogi. Różne decyzje. Wszystko miało swoje początki na Śląsku. Ja po tych 20 latach swoich zawirowań doceniam każdą osobę, która mimo wszystko trwa w tej sztuce. Bez Adama, bez Francesa, UNICAR, Artes das Gerais, Camangula, Beribazu i innych grup losy Capoeira w Polsce potoczyłyby się inaczej… jeżeli w ogóle by się zaczęły.