Powtórzę się. Capoeira jest ważna dla mnie. 10 lat po mojej 5letniej przerwie wreszcie wybrałem się do Brazylii.

Niby nic wielkiego bo osoby, które mi imponują bywają tam regularnie. Ja byłem tam pierwszy raz i co więcej byłem tam sam.
Moja kochana żona puściła mnie bym przez dwa tygodnie celebrował 40 urodziny w Rio de Janeiro i Belo Horizonte.

Dwa tygodnie to bardzo mało jak na taki kraj. Na miejscu poznałem tam kilka osób z Europy, które przyjeżdżały tam regularnie na 3 miesiące. I to jest takie uważam optimum, które pozwala nasiąknąć tym klimatem na kilka lat. Jeszcze tam wrócę. Tym razem nie sam bo chcę zabrać też Justynę.

W samej Brazylii jednak mieszkać bym nie chciał. Serio my tak narzekamy na tę Europę, ale wystarczy przejść się po favelach czy zobaczyć stojącą na rogatkach ulic w Rio policję uzbrojoną w broń automatyczną i zmienia się postrzeganie. To był wyjazd potrzebny bo otworzył mi głowę i też spuścił nieco pary z mojego podejścia do capoeira. Wyluzowałem i zrobiłem się pewniejszy siebie.

Kurła sam polazłem do dwóch favelas, ćwiczyłem tam capoeira i nie dostałem tam wpierdolu. No dobra… oszczędzali mnie i te favele w których byłem (Santa Marta i Morro da Babilonia) są relatywnie bezpieczne. Byłem w sumie na około 6 treningach: w grupie ABADA u Professor Sil, Senzala u Mestre Toni Vargas, Mestre Ferradura, a w BH byłem na dwóch treningach w Oficina da Capoeira i spędziłem pół dnia z Mestre Lalico i jego alunos. Ponadto zanurzyłem się w tę kulturę skrajności.

Brazylia jest dokładnie taka jak koszula, którą kupilem na rynku przy placu Nelsona Mandeli: pstrokata, kontrastowa, ale ciepła kiedy jest zimno oraz chłodna kiedy jest za gorąco. Mieszkanie u Cioci Carli też było super wyborem. Zupełnie inaczej bym odczuł tę przygodę z okna pokoju hotelowego. U Carli poznałem jej znajomych i przyjaciół. Miałem okazję porozmawiać z dziewczyną, która praktykuje Umbanda. Dowiedziałem się, że to nie ja wybieram Orixa. To Orixa wybiera mnie. Temat jest bardziej skomplikowany i na pewno nie można go porównywać z mitologiami europejskimi. Nie da się postawić znaku równości pomiędzy symboliką macumbeiros a np mitologią grecką. T

en wyjazd też pokazał, że my w Europie może faktycznie dobrze machamy tymi nogami… ale Mestre Barrao miał dużo racji mówiąc, że my tu nigdy nie zrozumiemy czym jest capoeira. Ja uważam, że jednak zrozumiemy … ale faktycznie jest to trudne i wymaga ogarnięcia skomplikowanej kultury brazylijskiej, która jest niby taka sama jak nasza… ale inna.

Po powrocie do Polski skoncentrowałem się na poprawie swojej gry.

Byłem na dwóch eventach wyjazdowych w Camangula – 1 dzień w Katowicach, 2 dni w Tychach. Byłem na naszym warszawskim czerwcowym i będę na warsztatach zimowych w ten weekend. Ponadto odpuściłem jedynie 1 z 12 roda mensal organizowaną przez grad. Bonequinha. Bardzo się cieszę, że jest ktoś kto ma tyle pary w zaworach co Paula.

Poza warsztatami grupowymi udało mi się wyjść z pudełka i poznać nieco inną capoeira w grupach Cordao de Ouro oraz warszawskim UNICAR, które od wakacji w zasadzie odwiedzam regularnie raz lub dwa razy w miesiącu na roda aberta. Na wakacjach na Corfu poznałem ekipę z lokalnej grupy Capoeira – Jacobina Arte. Fajni ludzie. Dobrze mieć przyjaciół gdziekolwiek się jedzie.

 

Capoeira otwiera mi wiele drzwi. Do tego regularnie 2 razy treningi capoeira u Lagarto i dwa razy treningi siłowe w klubie fitness. Cisnę ile wlezie, ale dzięki temu czuję, że żyję. Capoeirowo był to dobry rok.