Dlaczego wybrałem grupę Rabo de Arraia?
Kilka osób pytało mnie, dlaczego znów zmieniłem grupę. „Przecież wszędzie jest tak samo” – taka jest dominująca opinia wśród osób… które przez większość życia były tylko w jednej grupie i nie znają innych opcji. Ja mam ten komfort, że ćwiczyłem i nadal ćwiczę w wielu grupach. Mam więc nieco szerszy horyzont, a moją opinię utwierdzam z czasem. Jakby nie patrzeć… to trochę już gram w tę grę.
Szczerze mówiąc, denerwuje mnie takie myślenie, że skoro podobno w każdej grupie capoeira jest jakiś problem, to nie ma sensu nic zmieniać. Dla mnie takie myślenie to trochę takie gadanie ludzi zmęczonych życiem. W sensie, spoko – ktoś chce się bawić, nie lubi iść pod prąd – to jest OK. Większość ludzi tak ma. Tylko zazwyczaj mówią to ludzie, którzy nie ruszyli się całe życie z jednego miejsca albo jednej grupy i myślą, że tak wygląda cały świat. No nie wygląda.
A capoeira jest różna, i tak samo mistrzowie oraz grupy są różni. Tak jak ludzie.
O różnicach i rozwoju capoeira, których dowiedziałem się przez te 25 lat obecności, opowiem przy innej okazji. Przy czym zaznaczam – ja wiem naprawdę mało. Życia by mi zabrakło, żeby dowiedzieć się wszystkiego. A jeżeli ktokolwiek (nawet jeżeli to jest Mestre) powie ci, że on wie najlepiej, a reszta się myli, to jest albo kłamcą, albo skrajnym arogantem.
A tym bardziej tutaj, w kraju „gringos”, gdzie capoeira kiełkuje od 1995 roku. Nie można oczekiwać, że wszystko będzie idealnie i że od razu pierwszy mistrz czy grupa, jaką poznamy, to już będzie „for life”.
Cytując słowa Mestre Camisa: „Gringo wie, że nie wie nic o capoeira, i musi się uczyć, by pogłębić swoją wiedzę. Brazylijczykowi często wydaje się, że już wszystko wie, więc pozostaje w tym samym punkcie i nie rozwija się”.
Tyle słowem wstępu.
Gdy nadszedł ten moment, że stwierdziłem, iż bycie w Camangula nie ma sensu, i albo z czasem przestanę ćwiczyć i zgorzknieję do końca, albo zmienię grupę, to brałem pod uwagę kilka kwestii:
Szukałem grupy:
Z dobrym klimatem, gdzie czułbym się dobrze.
Ze stylem nowoczesnej capoeira.
Która nie zamyka się na inną capoeira i pozostawia uczniom dużo wolności.
Ma jasne i przejrzyste zasady, gdzie mógłbym się rozwijać bez przeszkód w postaci wewnętrznej polityki i zależności.
Nie jest uwikłana w żadne kontrowersje i konflikty z innymi grupami.
Ma relatywnie stabilne struktury w Europie.
Jest dobry kontakt i komunikacja z mistrzem/mistrzami.
Niby proste, a jednak nie do końca.
Na początku zastanawiałem się, czy dołączyć do którejś z istniejących polskich grup. Przez te moje lata przy capoeira poznałem wielu dobrych polskich capoeiristas, od których mógłbym się dużo nauczyć. Problem leżał niestety w punktach powyżej, bo żadna z nich nie spełniała wszystkich siedmiu założeń. Poza tym jest jeszcze inny problem i ryzyko – ja mam generalnie problem z dostosowaniem się do hierarchii i struktur, nie akceptuję tłumaczenia „bo ponieważ” i jestem mocno przeczulony na przestrzeganie zasad. Dołączając do polskich grup, musiałbym bawić się w wewnętrzną politykę, zabiegać o względy konkretnych osób czy mistrzów, by się rozwijać i awansować. Byłoby wtedy dokładnie tak samo jak w poprzedniej grupie.
Później myślałem też, czy może znów zrobić reboot polskiej Oficina da Capoeira? Znam się dobrze z Mestre Ray i lubię jego energię. Bardzo fajnie mnie ugościł w Belo Horizonte… ale znowu – patrz 7 punktów wyżej.
Potem pomyślałem sobie inaczej. Kiedyś chciałbym się osiedlić na Teneryfie. Taki jest mój plan życiowy – na emeryturę, a jeżeli uda się też wcześniej, to przesiedlić się na tę rajską wyspę. Poznałem tam grupę Rabo de Arraia i znam tam Mestra Malibu, z którą robiłem wywiad ((LINK do wpisu)) do mojego bloga.
Poznałem też mistrza założyciela, Mestre Balu, którego też przepytałem, kiedy jechał do Ukrainy i zatrzymał się u mnie w czerwcu 2023 roku. LINK do wpisu Mestre zaimponował mi dobrą energią i faktem, że nie wszystko robił kierując się własną korzyścią. W październiku zacząłem rozmawiać z nim i powiedziałem mu, że się zastanawiam nad zmianą grupy, ale nie chcę pakować się w coś, czego nie znam, a tak de facto poza ekipą z Teneryfy oraz samym Balu to mało wiedziałem o grupie i jej strukturze.
Balu mi wtedy powiedział: „Słuchaj, zapraszam cię na spotkanie mojej kadry w Maladze w marcu. Poznasz ludzi. Zobaczysz, jak się będziesz tam z nimi czuć. Jeżeli ci się spodoba, to OK. Jeżeli nie, to nic się nie zmieni w naszych relacjach, nadal będziemy kumplami”.
Powiedziałem Balu wtedy, że nie mam obecnie dobrej sytuacji finansowej ze względu na sytuację w mojej firmie. On mi odpowiedział: „Słuchaj, nie ma problemu. Kupię ci bilet. Nie musisz się niczym przejmować. Chcę, żebyś tutaj był”.
Dla mnie wtedy to był szok. Jakiś Brazylijczyk chce mi wakacje zafundować w Maladze? Ale jak to? Pierwszy raz w życiu coś takiego mi się przydarzyło.
Jako że nie lubię takich sytuacji i czułbym się głupio przyjmując taki prezent, to dyplomatycznie zacząłem się wycofywać, mówiąc: „Mestre, zobaczymy. Postaram się sam zarobić na ten bilet, ale doceniam twoją ofertę. Jeżeli będę miał z tym problem, to dam ci znać i wtedy mi pomożesz”. Mestre nie nalegał i wyczuł moje zakłopotanie.
Dało mi to jednak do myślenia i dalej zacząłem drążyć temat. Przeczytałem zasady grupy, o których Mestre mi opowiadał, podkreślając, że z jego doświadczenia problem niejasnych i niejawnych zasad w grupach capoeira jest dość poważny. Stąd u niego w grupie każdy je zna, tak by była zachowana transparentność.
Cały czas jednak z tyłu głowy miałem myśl – to brzmi za dobrze, żeby było prawdziwe. Postanowiłem kopać głębiej. Przygotowałem listę pytań, tzw. „trudnych”. To były pytania takie jak:
Czy grupa kiedykolwiek doświadczyła poważnych kryzysów, o których warto wiedzieć?
Wyczytałem w polskim internecie capoeira, że grupa Arue wywodzi się z Rabo de Arraia i interesowały mnie powody odejścia mistrzów z RDA. Balu powiedział, że on razem z nimi ćwiczył w grupie swojego mistrza Adilsona i kiedy osiedlił się na Teneryfie, pomógł też im przenieść się do Europy. W pewnym momencie Balu chciał dokonać pewnych zmian w dydaktyce i skręcić w kierunku Contemporanea, ale jego towarzysze stwierdzili, że wolą raczej iść swoją drogą, więc założyli swoją szkołę. Pomiędzy Arue a RDA nie ma jednak żadnych konfliktów czy konkurencji, i obie szkoły wzajemnie działają niezależnie obok siebie. Widać to szczególnie w Hiszpanii, gdzie obie grupy są dość mocne i uczestniczą wzajemnie w swoich wydarzeniach. Nie było między nimi żadnego konfliktu prawnego, a Mestre Balu oraz Mestres z Arue wzajemnie zapraszają się na swoje festiwale.
Czy grupa ma ustalone procedury na wypadek kwestii prawnych, takich jak molestowanie seksualne czy defraudacja funduszy?
RDA ma swojego grupowego prawnika i działa w obrębie regulacji unijnych w ramach prawa europejskiego. Większość sekcji w krajach ma osobowości prawne w postaci fundacji albo stowarzyszeń. Wszystko odbywa się transparentnie, a Mestre Balu podejmując ważne decyzje, słucha się innych Mestres i Mestras.
Odpowiedzi, które otrzymałem, były dla mnie na tyle satysfakcjonujące, że po nich podjąłem decyzję, że RDA to jest dobre dla mnie miejsce.
Jako że nie jestem osobą, która długo się waha, to po uzyskaniu tych informacji podjąłem decyzję o wstąpieniu do grupy. Od razu dostałem wtedy dostęp do wewnętrznej platformy cyfrowej z zasadami grupy, cyfrową wersją paszportu oraz materiałami dydaktycznymi. To mnie zmotywowało też dodatkowo, by przyspieszyć z organizacją wyjazdu do Malagi. Mimo ciężkiej sytuacji z firmą udało mi się zdobyć środki na wylot do Malagi. Grupa pomaga z organizacją noclegów dla swoich uczniów. W zasadzie muszę jedynie nie zaspać i dotrzeć na lotnisko.
I tak oto znów zmieniłem grupę. Czy to była dobra decyzja? Czas pokaże. Na ten moment nie ma grupy RDA w Polsce, ale Mestre Balu nie ma nic przeciwko temu, żebym ćwiczył w innych grupach. Ja też nie wiem, czy będę tu rozkręcał sekcję. Dużo rzeczy u mnie w życiu się zmienia i nie planuję w tak długim horyzoncie czasowym. Nie sądzę, by w Warszawie było miejsce na kolejną sekcję capoeira dla dorosłych, a ja osobiście nie czuję się na siłach ani nie posiadam kompetencji obecnie, by stworzyć tu coś konkurencyjnego wobec już istniejących grup. Raczej będę chciał po prostu wpasować się w lokalną scenę, korzystając z wolności mi danej w grupie RDA i faktu, że WRESZCIE nie muszę się pytać o pozwolenie, czy mogę gdzieś chodzić, i nikt z kadry nie będzie krzywo patrzył na mnie, że eksploruję różne ścieżki capoeira. Być może otworzę sekcję dla dzieciaków, jeżeli będzie ku temu okazja, ale jeżeli to się nie uda to nie będę specjalnie płakać.
W szkole RDA zaczynam na tym samym poziomie, co w poprzedniej grupie – jestem na stopniu aluno monitor. Kolejnym stopniem jest Instrutor Graduado, i jeżeli spełnię wyznaczone przez zasady grupowe, będę w niej aktywny na corocznych spotkaniach dla kadry, to na wydarzeniu troca de cordas za 3 lata (teraz jest w Düsseldorfie, ale to jest za szybko na mój awans) mam szansę na taki awans. Bez proszenia się i zastanawiania się, czy to już, czy może jednak komuś będę przeszkadzał, bo spojrzałem na niego kiedyś krzywo.
Poza tym w grupie RDA nikt nie ma prawa poza Mestre decydować o awansie danej osoby, nie ma „gatekeeperów”, którzy rekomendują lub nie rekomendują daną osobę do awansów. To, czy dana osoba będzie promowana, czy nie, jest zdefiniowane przez jej pracę i wykonanie postawionych przed nią celów.
Não se renda ao sistema
Corda não te leva a nada
Quem dá nome ao boi é o boiadeiro
E na capoeira é o tempo que fala