Lata 2015 i 2016 spędziłem w Bydgoszczy. To tam dostałem swoją pierwszą pracę w firmie tworzącej gry wideo. Można powiedzieć, że wtedy rozpocząłem swoje drugie życie. Ten okres wspominam bardzo dobrze – Bydgoszcz, wbrew obiegowej opinii, to naprawdę ładne miasto. To właśnie tam poznałem też swoją ukochaną żonę, Justynę.
Kiedy przeprowadziłem się do Bydgoszczy, nie znałem tam nikogo. Nowa praca, nowe miasto, wszystko było nowe. Co zrobiłem pierwszego dnia? Oczywiście poszukałem lokalnej grupy capoeira! Tak się złożyło, że akurat tego dnia odbywały się warsztaty prowadzone przez Mestrando Zinho z grupy ABADA. Poszedłem tam, poćwiczyłem i zapytałem Graduada Perolę, która wtedy prowadziła zajęcia, czy mogę dołączyć do grupy. Zinho odpowiedział, żebym poćwiczył rok, a potem zobaczymy, co dalej.
Treningi u Peroli były bardzo fajne, ale też wyczerpujące kondycyjnie. Ola jest trenerką personalną i nie raz zdarzyło mi się, że po treningu miałem odruch wymiotny ze zmęczenia. Było intensywnie, ale wspominam ten czas z ogromną sympatią.
Ćwiczyłem tam bez formalnej zmiany grupy. Nie chciałem „skakać z kwiatka na kwiatek”, a mój ówczesny Mestre John z Beribazu nie miał nic przeciwko temu, żebym ćwiczył u kogoś innego. Zaproponowałem nawet, aby Mestre John dojeżdżał do Bydgoszczy, bo może udałoby się tam coś rozkręcić, ale nie był zainteresowany.
Po roku treningów w ABADA trafiłem przypadkiem na ogłoszenie o rozpoczęciu zajęć grupy ACMB, prowadzonych przez (chyba) Formando Pinka. Piszę „chyba”, bo nie pamiętam dokładnie i nie znam się na gradacjach w grupach wywodzących się z tradycji z Salvador da Bahia. Treningi u Pinka były nieco inne – mniej wymagające kondycyjnie, ale również bardzo wartościowe. Bardzo szanuję tego człowieka za jego skromność i cierpliwość. Jestem wdzięczny, że dzięki niemu mogłem poznać inną wersję capoeiry contemporânea, wywodzącą się bezpośrednio z linii Mestre Bimby. Dzięki Pinkowi poznałem też Mestre Bambę oraz (obecnie) Contramestre Muzenza de Jesus.
Zarówno Aleksandra Perola Wojtyś, jak i Przemek Frieske byli później na moim ślubie. Do dziś darzę ich ogromnym szacunkiem i wdzięcznością za wszystko, co dla mnie zrobili.
W Bydgoszczy skorzystałem również z usług profesjonalnej dietetyczki, co okazało się kluczowe dla mojego rozwoju. Dzięki temu zrzuciłem prawie 15 kg. Minusem była konieczność wymiany prawie całej garderoby. Co ciekawe, choć ćwiczyłem już wtedy regularnie, to dopiero zmiana diety i sposobu odżywiania przyniosła najlepsze efekty.